sobota, 23 listopada 2013

Planeta Ziemia

Źródło zdjęcia
 Bierzemy na warsztat naszą planetę - Ziemię. Temat rzeka, wiele pomysłów, a mało czasu - tylko niektóre udało nam się zrealizować. Pewnie powrócimy jeszcze do tematu. Było bardziej zabawowo niż naukowo. Najpierw doświadczaliśmy grawitacji. W czasie spaceru Titi podrzucał piłkę do góry i obserwował, czy spadnie, czy odleci w kosmos, czy może się zatrzyma. Zawsze spadała. Doświadczenie okazało się dla niego bardzo interesujące, bo od tej pory na każdym spacerze podrzuca piłkę, a kiedy ona spadnie mówi: To jest grawitacja. Sprawdzaliśmy też, co się stanie kiedy podskoczymy, albo czy uda nam się przejść choć kilka kroków w powietrzu.

Chciałam pokazać Titiemu ruch Ziemi wokół Słońca i wokół własnej osi. W tym celu zaproponowałam wykonanie modeli z masy solnej. W dwóch osobnych miskach przygotowaliśmy potrzebne składniki dodając odpowiednio dla Ziemi zaparzoną kawę i kurkumę dla Słońca. Wyrabianie ciasta okazało się dość nudne i wykończenie spadło na mnie. Ale kiedy masy były gotowe zaczęła się zabawa. Najpierw ulepiliśmy dwie kule: żółtą i brązową. Wtedy Titi poprosił, abym przyniosła mu Wenus i Urana (masy z poprzedniego tygodnia, które schowałam na później). Jak się okazało z mojego planu zrobienia modeli i utwardzenia ich w piekarniku niewiele zostało. Synek zaczął odciskać na Słońcu i Ziemi różne kształty, dodawał dwie pozostałe masy, mieszał, a w końcu doszło do Wielkiej Katastrofy - Słońce zderzyło się z Ziemią i ją pochłonęło. Poddałam się temu naturalnemu strumieniowi, tej potrzebie ugniatania, odciskania, tworzenia nowych kształtów. Dostarczyłam też rekwizytów, które wzbogaciły zabawę: nakrętki, foremki zwierzątek, pojemniczki, łyżki, piórka, patyczki... Wyraz skupienia na malutkiej twarzy był dla mnie znakiem, że dobrze zrobiłam podążając za, a nie upierając się przy swoim. Oto efekty:




Projekt: Planeta Ziemia podejście drugie. I tym razem pomocna okazała się piłka. Wzięłam lampkę, piłkę i zaprosiłam synka do ciemnej łazienki. Zaświeciłam lampkę, która na czas doświadczenia stała się Słońcem (ważne, aby lampka świeciła dookoła. Początkowo wzięłam inną i kiedy Ziemia, czyli piłka była za lampką Titi mówił, że to noc, choć tłumaczyłam, że wyobrażamy sobie, że lampka świeci dookoła. Kiedy zmieniłam lampkę wszystko stało się jasne.), wzięłam do rąk piłkę. Zapytałam Titiego, gdzie jest jasno, a gdzie ciemno, wyjaśniając, że tam gdzie jasno to jest dzień, a gdzie ciemno - noc. Bardzo mu się to spodobało, później sam animował Ziemię, wykonując także ruch wokół Słońca. Chciałam jeszcze poruszyć temat pór roku, ale już nam nie starczyło czasu.

Obejrzeliśmy filmik przedstawiający refleksy naszej planety pochodzące z filmu Samsara. Podziwialiśmy różnorodność Ziemi w pigułce.



Zrobiliśmy sobie dwa eksperymenty. Pierwszy miał się odwoływać do wulkanu. Bazowałam na najprostszym skojarzeniu, coś się wylewa. Użyliśmy butelki po wodzie mineralnej, octu, sody, kurkumy, czerwonego brokatu i lejka. Do butelki Titi nalał ocet (ćwiczymy przy okazji precyzję), dosypał kurkumę i brokat. Ocet szybko się zabarwił. Wtedy zaczął dosypywać sodę. Zawartość butelki zaczęła buzować. Wśród licznych okrzyków radości piana piętrzyła się i wspinała w górę aż poczęła się wylewać. Okazało się, że to świetna okazja do przelewania.




Drugi eksperyment nawiązywał do lodowca. Zamroziłam w wodzie różne przedmioty: nakrętki, żołędzia, kasztana, szyszkę, piórka, zabawki, itp. Zadanie polegało na uwolnieniu zamrożonych rzeczy. Titi próbował ręką wyrwać poszczególne elementy, ale ani drgnęły. Za pomocą uderzania drewnianą łyżką oraz ciepłą wodą. Ostatni sposób okazał się najbardziej skuteczny. Było dużo śmiechu i zabawy w polewanie, odrywanie przedmiotów, które znacznie już się odmroziły. Przy okazji mówiliśmy, gdzie na naszej planecie jest najzimniej.


Przy pracy Titi ułożył sobie taką oto mruczankę:

Lej! Lej! Ciepłej wody!
Jeszcze! Jeszcze! Ciepłej wody!
Więcej! Więcej! Ciepłej wody!
Więcej! Więcej! Zimnej wody!

Testowaliśmy też, jak działa na lód zimna woda.

Przeczytaliśmy kilka książek, ale nie wszystkie zdążyliśmy przepracować.

Dzisiejszy wpis został zrealizowany w ramach projektu Kosmiczny listopad, zainicjowanego przez Aneczkę. Zachęcam też do odwiedzenia blogów innych mam biorących udział w projekcie, lista dostępna u autorki projektu. A tak bawiliśmy się kosmicznie:
Kosmiczny ekspresjonizm
Układ Słoneczny

3 komentarze:

  1. O, podobnie jak u nas :) Co widzę zabawy z lodem, to sobie obiecuję, że ją kiedyś zrobię z dzieciakami i zapominam. Muszę to zrobić w tym tygodniu, bo znowu nam umknie.:)
    Dzięki za zaangażowanie w tej projekt. Jest nam raźniej, że ktoś jeszcze się bawi z nami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) My dziękujemy za zaproszenie. Fajnie jest się powymieniać pomysłami.

      Usuń
  2. Bardzo pomysłowe podejście do tematu , zwłaszcza podoba mi się pomysł z wulkanem i zamrozonymi rzeczami .... przez zabawę można wiele rzeczy wytłumaczyć młodemu człowiekowi .... będę zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń