poniedziałek, 25 listopada 2013

Dodawanie i co z tego wynikło...

Starając się wyjść na przeciw synowskiej fascynacji liczbami przygotowałam zabawę matematyczną. Już od jakiegoś czasu chciałam podjąć ten temat, ale jakoś nie było pomysłu. Próbowałam wcześniej zadań typu: do cyfry przyporządkuj odpowiednią ilość elementów, ale szybko okazało się to nudne. Postanowiłam zatem podnieść poprzeczkę i przejść do liczenia. Zmierzyliśmy się z dodawaniem. I muszę przyznać, że nie okazało się dla Titiego tak atrakcyjne, jak przypuszczałam. Ale po kolei. Wycięłam z kartonu kwadraty, na których napisałam cyfry (0-9), trzy komplety, aby można było zestawiać je w liczby. Przygotowałam też znaki + i =.
 Kartoniki spotkały się z dużym zainteresowaniem. Titi od razu zaczął je układać.

Następnie przygotowałam przedmioty do liczenia: orzechy, nakrętki i guziki.
Zadaniem synka było wybranie dwóch cyfr i umieszczenie pod nimi odpowiedniej liczby przedmiotów, a następnie policzenie ile ich jest razem.


 Liczenie nie nastręczyło zbytnich trudności, ale też nie spotkało się z wielkim entuzjazmem. Początkowo Titiemu trudno było zrozumieć, o co chodzi z liczeniem wszystkiego, myślę, że bardziej czytelne byłoby wsypywanie do poszczególnych pojemniczków odpowiedniej ilości elementów, a następnie przesypywanie z dwóch oddzielnych do jednego wspólnego, wysypanie i przeliczenie. 

Jak zazwyczaj zakończyło się radosną twórczością. I tak powstały portrety wszystkich członków rodziny:)
Tata, Mama, Titi i Maluszek
 Ku mojemu zaskoczeniu, wieczorem synek zapytał, czy jutro też będzie mógł sobie poukładać:)
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz