Rób to, co ja. Jedna osoba pokazuje gest, ruch lub ciąg ruchów. Zadaniem drugiej jest powtórzenie. A potem zmiana. Zabawa rozwija świadomość własnego ciała, uczy koncentracji, uważnego obserwowania (w czasie naśladowania, ale obserwowania, jak partner powtarza ruch). Dzięki temu ćwiczeniu uczymy się nie tylko, jak funkcjonuje nasze ciało, ale także poznajemy ciało innych. Możemy dostrzec pewne różnice. Zrozumienie jak funkcjonuje ciało drugiej osoby, pomaga nam zrozumieć jak funkcjonuje nasze. Wykształca też umiejętność uczenia się poprzez naśladowanie i odczuwanie swojego ciała od wewnątrz (azjatycki sposób nauczania form ruchowych), a nie przez kontrolowanie zewnętrzne przy pomocy wzroku - np. w lustrze - ułożenia własnego ciała (jak to mam miejsce w nauczaniu tańca na Zachodzie).
Skoki, przeskoki, obroty, skłony, upadki, turlania. Wszystkim tym działaniom towarzyszyły radosne wybuchy śmiechu, piski i podskoki. Titi najchętniej proponował rozbudowane sekwencje ruchowe. Uważnie obserwował czy wykonuję działania dokładnie. Jeśli się myliłam, poprawiał. Czasem chciał, żebym powtórzyła od początku i cierpliwie instruował mnie, co mam robić.Byliśmy oboje tak pochłonięci zabawą, że nie zrobiłam fotek.
Rozmowa. Dwie osoby stają naprzeciwko siebie. Po kolei wykonują gest/ruch, któremu towarzyszy słowo. Najlepiej jeśli gest nie ilustruje słowa, ale jest organiczną odpowiedzią na impuls pochodzący od partnera. Celem tej zabawy jest zintegrowanie ciała i umysłu w ciało-umysł, umiejętność łączenia słowa i ruchu.
Jak za pomocą ruchu wyrazić radio, lampę, butelkę, odkurzacz, drzewo, tory? Pomysłom nie było końca. Do tej zabawy Titi włączył element naśladowania. I ćwiczenie z punktu wyjściowego przekształciło się w Rób to, co ja. Wykonywaniu poszczególnych działań towarzyszyły słowa oraz wszelkiego rodzaju dźwięki. Zaangażowanie było widoczne w każdym mięśniu, w postawie całego ciała. Z czasem propozycje robiły się coraz bardziej rozbudowane. Aż pojawił się niedźwiedź. On to stał się przyczyną niezrealizowania całego planu;). Titi wszedł w improwizację z niedźwiedziami, a ja porzuciłam przygotowany uprzednio plan działania i podążyłam za nim. I tak kryliśmy się w grocie. Szukaliśmy miodu, a potem piliśmy go. Atakowaliśmy koguta, który nas ciągle budził. Przygarnęliśmy konia, który potem został uprowadzony, a na zakończenie odzyskany.
Titi potrzebował "wyjść z roli", aby coś ustalić. Ja starałam się trzymać fason i odpowiadać po niedźwiedziemu. W końcu nie wiedząc, jak mnie przywołać do porządku powiedział: Teraz jesteś mamą w czerwonych spodniach, nie niedźwiedzią. Fascynujące jak balansowaliśmy pomiędzy zabawą, a rzeczywistością. To płynne przechodzenie od jednego do drugiego nie psuło (czego się trochę obawiałam) energii zabawy, która przez cały czas pozostawała na tym samym poziomie.
Co niedźwiedzia improwizacja ma wspólnego z propriocepcją? Użycie ciała w sposób pozacodzienny wzmaga jego świadomość, przykuwa uwagę. Obserwując zabawy mojego synka ciągle nie mogę wyjść z podziwu, jak natura to sprytnie rozwiązała. Jego ciało najlepiej wie, co w danym momencie jest mu najbardziej potrzebne do rozwoju. Staram się nie przeszkadzać, wspierać, bo czasem mniej znaczy więcej.
A poniżej galeria:
Kogut |
Miodek |
Grota |
Free dance. Włączamy muzykę i hulaj dusza! Wierzę, że jednym z najlepszych sposobów na rozwój propriocepcji jest spontaniczny, organiczny ruch, kiedy ciało może się wyrażać w nieskrępowany sposób. Pozwala to na połączenie w jeden instrument ciało, umysł i emocje.
Bardzo fajne te Wasze propozycje!
OdpowiedzUsuńDziecięca wyobraźnia nie zna granic
Kogut wymiata :)