poniedziałek, 27 października 2014

"A to Polska właśnie" / Stanisław Wyspiański / Dziecko na warsztat II edycja

Bohaterem dzisiejszego wpisu jest Stanisław Wyspiański, który tworzył na płaszczyźnie malarskiej oraz literackiej/teatralnej. Dla mnie twórczość Wyspiańskiego jest doskonałym materiałem do rozmów o Polsce, o Polakach. Wiele wątków jednak pozostało nietkniętych, bo w moim odczuciu są zbyt skomplikowane dla pięciolatka. Moją intencją nie było zapoznanie się ze wszystkimi niuansami Wesela, a zaszczepienie miłości do wiersza polskiego, do twórców, którzy stawiają trudne pytania, do twórczości, która jest bardzo różna od tej, która otacza nas w naszej codzienności, którą spotykamy za każdym rogiem, na półkach sklepowych, w telewizji, radiu. 


Źródło


Do tematu Polski podeszliśmy dość luźno. Podążyłam za skojarzeniami: Wyspiański, Wesele, rozbiory. Jaka była Polska czasów Wyspiańskiego? Gdzie była, kiedy jej nie było  na mapie? Polska to serce, jak mówi Poeta do Panny Młodej. W dużym skrócie - Polska to język, dopóki jest pielęgnowany, dopóki ludzie go używają - istnieje. Język jest nośnikiem tradycji. Tekst Wesela  eksponuje jego piękno i bogactwo, jest bardzo rytmiczny, muzyczny. To on stanowi serce naszego warsztatu. I choć na język przewidziany jest oddzielny warsztat, dla mnie stanowi on serce Polski, bo Polska przede wszystkim to ludzie. Świadczy o tym bogata twórczość innych artystów Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Chopina..., przepełniona tęsknotą za krajem ojczystym. Jedyne, co mogli zabrać ze sobą na obczyznę, to wspomnienia i polska mowa.

Czytamy Wesele - rytm i piękno polskiej mowy
Przeczytałam synkowi fragment Wesela Stanisława Wyspiańskiego (na dole wpisu można go znaleźć) i poprosiłam o rysunek. Oto jaki powstał potwór: szyję ma na głowie, a brodę tam, gdzie ludzie mają czoło. Obok stoi chłopiec w piżamie i się boi. Te małe postacie to dwóch Archaniołów (jeden chłopca, drugi stwora), którzy ze sobą walczą.



Odszukaliśmy w internecie postacie Wernyhory i Zawiszy Czarnego, powiedzieliśmy sobie kilka słów na ich temat.


W naszej zabawie skupiliśmy się w dużej mierze na fragmencie Wesela. Czytałam, odśpiewywałam, skandowałam, wybijałam rytmicznie tekst. Titiemi bardzo się podobało i co jakiś czas przychodził i prosił, żeby mu poczytać. Wkrótce osłuchał się z tekstem i zaczął się włączać. Z wielkim zdziwieniem stwierdziłam, że zna fragment lepiej niż ja i kiedy się pomylę, poprawia mnie :-).  Bawiliśmy się tekstem Wyspiańskiego na różne sposoby: 
- z lękiem oczekiwaliśmy nadejścia strasznego potwora (pierwsze skojarzenie Titiego), 
- oczekiwaliśmy go z niecierpliwością i radością,
- wygłaszaliśmy tekst jadąc konno, tętniąc i pędząc
- śpiewaliśmy delikatnie i porywczo, 
- wybijając rytm, 
-improwizowaliśmy, co nam w danym momencie w duszy grało. 
 Odkryliśmy przy okazji zabawy, że znaczenie słów w dużej mierze zależy od sposobu, w jaki je wypowiadamy. Budowaliśmy w sobie otwartość na zmiany, na poszukiwanie, na organiczne reagowanie. Zabawa wymagała także uważności i wzajemnego słuchania. Fragment, na którym pracowaliśmy był dość długi, dlatego też wzięłam na siebie rolę dyrygenta. Zaczynałam mówić tekst i w różnych momentach wskazywałam na Titiego (on przejmował pałeczkę i mówił dalej). Bez śmichów chichów, ale za to z dużą uważnością i zaciekawieniem. Czasem, kiedy Titi rysował, albo się bawił prosił, żebym mu poczytała Wesele.

W naszych zabawach uczestniczył też młodszy synek (jedenastomiesięczny). Zauważyłam u niego wrażliwość na puls wiersza. Kiedy wypowiadaliśmy go rytmicznie, synek podskakiwał do rytmu. Zaczęłam wtedy wybijać dla niego rytm na "podnóżku" niczym na bębnie i wtedy dołączył do mnie, też wyklepywał rączką rytm. Tak sobie myślę, że takie zabawy z wierszem pewnie świetnie wspierają rozwój mowy u maluszków (i nie tylko), oswajają z rytmem i melodią języka, a u starszych dzieci poszerzają słownictwo, pokazują, że w ramach jednego języka, mogą istnieć jeszcze inne - gwary.

Teatr skarpetkowy
Przeznaczeniem teatru jak dawniej tak i teraz, było i jest, służyć niejako za zwierciadło naturze, pokazywać cnocie własne jej rysy, złości żywy jej obraz, a światu i duchowi wieku postać ich i piętno. To cytat z Hamleta, który poeta umieścił, jako dedykację dla aktorów w Studium o Hamlecie. Teatr w czasie zaborów również stanowił miejsce, kultywowania i wspierania tradycji narodowej, jednoczenia ludzkich serc. Wyspiański pisał dla teatru i my też postanowiliśmy przygotować przedstawienie. Tyle że nie poszło to po mojej myśli, trudno. Zamysł był taki, żebyśmy wykorzystali fragment Wesela, którym wcześniej się bawiliśmy. Syn się jednak zbuntował i powiedział, że albo Jaś i Małgosia, albo on nie robi przedstawienia. Cóż było robić... To jest chyba ważny temat, bo już któryś raz ta bajka powraca w naszych zabawach, zupełnie przeze mnie nie zapraszana.

Poniżej nasi skarpetkowi aktorzy. Do ich wykonania potrzebne są skarpetki, guziki, piórka, dzwoneczki i różne inne ozdoby. Naciągnęliśmy skarpetki na wypełnione wodą półlitrowe butelki, które tworzyły manekiny, ułatwiające naszywanie elementów.



 
Mapa
Studiowaliśmy mapę Polski "od premiera", która dotarła do nas w czasie pracy nad warsztatem. Zobaczyliśmy, gdzie jest Kraków (miasto, z którego pochodzi bohater naszego dzisiejszego warsztatu), a gdzie Warszawa. Dowiedzieliśmy się, że kiedyś Polski nie było na mapie, że była pod zaborami. Spędziliśmy pochyleni nad nią sporo czasu.


 
Wycieczka do Muzeum Narodowego Byliśmy w Muzeum Narodowym w Warszawie w celu kontemplowania prac Wyspiańskiego. Przez muzeum przeszliśmy, jak burza. Obrazy Wyspiańskiego - poza autoportretem - pozostały w zasadzie niezauważone. Co innego Matejko. Okazuje się, że Bitwa pod Grunwaldem dla chłopaka, to jest coś! No więc kontemplowaliśmy, jak Polacy odnieśli zwycięstwo nad Krzyżakami. A że dzisiejszy wpis ma dotyczyć kraju ojczystego, a że Matejko nauczycielem Wyspiańskiego był, a w bitwie walczył Zawisza Czarny - Rycerz z dramatu, to aż tak bardzo nie zboczyliśmy z tematu. Obok wisiał Stańczyk (kropka w kropkę, jak ten na zdjęciu z krakowskiego przedstawienia z 1901 roku).

Zrobiliśmy witraże. Miała to być Bitwa pod Grunwaldem. Zabarwiliśmy wodę w miseczkach kolorową bibułą. Za pomocą pipety Titi nanosił kolorową wodę na tkaninę. 







Poniżej zawieszone w oknie kuchennym.





Do zabawy ruchowej zainspirował nas Chochoły. Najpierw wyjaśniliśmy, co to takiego. A potem staramy się tak powyginać nasze ciała, jak chochoły na obrazie. 

 
Źródło


Oglądaliśmy dostępne w internecie zdjęcia zielnika Wyspiańskiego i Titiemu bardzo się spodobały. Pomysł był, abyśmy zrobili własny, ale się nie przebił. Przynosiliśmy z parku różne okazy, ale zazwyczaj pojawiała się wtedy na horyzoncie bajka do oglądania... Pomyślałam sobie, że czasem mniej znaczy więcej, co nie znaczy, że z tematu rezygnujemy, pewnie pojawi się już poza DNW. 


Fragment Wesela, który użyliśmy w zabawie:
Słuchać, słuchać, co to być ma?

Ma być słychać tętent, pęd.

Tętent konia.
              
    Kto przyjedzie?

Nie tu, ale na gościniec
wjedzie stary lirnik siwy.

Wjedzie stary Wernychora!?!

I przeżegna lirą niwy - 
wtedy trzeba się pokłonić,
potem siąść na koń.
                    
                I gonić!

Nie wiem - potem co - tajemno -
potem świt...

                   Jeszcze mrok, ciemno.
Jeszcze świt daleki, z dala
łuna zorna się zapala,
świt...

(...)

Słuchać!

           Słuchać!
                      
                      Słuchać -
                             
                                   Cóż...?

Jakiś pęd, ile mój słuch -
szedł lecz wplątał się w sad grusz;
drzewa go więżą.

                      Brzęk much,
nad malw badyle suche
brzęczy przedranny szum.


(...)


                           Bracie Duch!

Natężać, natężać słuch.

Rany Boskie, słyszę! 

                           Kaj?

Hań, daleko, słyszę.

                           Gdzie?!

Spadły liście suche z drzew.

Ustał przecie wiatru wiew.

Zerwały się wrony dwie 
ze sadu.

          Z ogrodu w sad.

Zajść do pola!

                  Cicho!

                         Cyt!

Może i słychać co - ?

                            Świt!

Słychać, słychać...

                          Wielki Duch!
Wytężać, wytężać słuch.
Słychać.

          Cicho!

                 Pędzi ktoś.

Zosiu, Zosiu, Boga proś,
jedzie!

         Tętni!

                 Jedzie!

                          Goni!

Będzie ze sta, do sta koni.

Tętni.
       
       Jedzie.
  
               Dudni.

                       Pędzi.

Cicho - świta, świta, zorze!
Prawie widno - to On - Boże!
On, On - cicho - Wernychora. - 
W pokłon głowy, prawda żywa,
Widmo, Duch, Mara prawdziwa.

Świtanie na lutniach gędzi...

Tętni.

       Jedzie.

                Tętni.

                     - Pędzi.

(...).

Wpis powstał w ramach projektu Dziecko na warsztat II edycja.  


KLIK
Sprawdźcie, jakie wybitne osoby poznawały rodziny biorące udział w projekcie.

19 komentarzy:

  1. hehehe teatr skarpetkowy suuuper sprawa!! Brawo!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Okazuje się, że skarpetki też mogą przyczynić się do promowania literatury narodowej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe jest przeczytać warsztat przygotowany przez taką artystyczną duszę, której ja pewnie jestem całkowitym przeciwieństwem :), fajnie że w DnW jest taka róźnorodność :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa. Myślę, że najfajniejsze w takich projektach jest to, że każdy inaczej podchodzi do tematu i dzięki temu możemy nawzajem korzystać ze swoich pomysłów i inspirować się. :-)

      Usuń
  4. skarpetkowy teatr!! cudo!!!! musieliście się świetnie bawić :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale się u was dużo działo! Super!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyspiański dla malucha ... jestem pełna podziwu. Super warsztat Wam wyszedł.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyspiański z każdej strony. genialne :)

    OdpowiedzUsuń
  8. jaki energetyczny fragment Wesela wybrałaś - prawie słychać te wszystkie tupoty, stukoty - świetne!
    przypomniałaś mi o teatrze - jak bardzo lubię - a nie wykorzystuję zupełnie z moimi dziećmi
    dobrze, że tu zajrzałam

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo twórczy warsztat! Witraż, a właściwie batik świetny nie sądziłam że bibuła jest aż tak świetnym barwnikiem

    OdpowiedzUsuń