Dlatego dziś będzie refleksyjnie. Od jakiegoś czasu zagłębiamy się powoli w baśnie. Wcześniej omijałam je szerokim łukiem, teraz myślę, że Titi powoli dorasta do tego typu pozycji. Zanurzam się w świat baśniowy też ze względów zawodowych, fascynuje mnie kultura opowiadania, ustne przekazywanie tradycji poprzez bezpośredni kontakt opowiadającego z odbiorcą. Nachodzą mnie pewne refleksje (nie odkrywcze), dotyczące postaci kobiecych w tradycyjnych podaniach. Jak już ta księżniczka, czy inna królewna, nie czeka uwięziona, czy uśpiona na przybycie księcia na białym koniu, pocałunek miłości, czy inne takie, to i tak jest postacią, która ma być uległa, pokorna, której nie wolno tupać nogą, a jak już tupnie, to w pewnym momencie jej chęć samostanowienia o sobie zostanie ujarzmiona i okiełznana przez patriarchat. Zadanie baśni polega z grubsza na tym, aby zaprezentować wzorce postępowania (zazwyczaj są dwa typy bohaterów pozytywni i negatywni) i wspierać te pożądane przez dane społeczeństwo, aby pomóc w pokonywaniu życiowych trudności i dokonywaniu słusznego wyboru. Zaczęłam się zastanawiać, czy tradycyjne baśnie nie uległy dziś dewaluacji, czy nie prezentują wzorca, który jest sprzeczny z kierunkiem, w którym zmierza współczesne społeczeństwo. Owszem mamy psychologiczną interpretację Clarissy Pinkoli Estes, ale mam wrażenie, że to ciągle jest nisza. Zadaję sobie pytanie, czy czytać baśnie z dzieckiem, co w sytuacji kiedy opowieść jest piękna i fascynująca, ale płynąca z niej nauka sprzeczna z tym, co chciałabym przekazać dzieciom. I przyszły mi do głowy dwa pomysły. Pierwszy: w punkcie kulminacyjnym, kiedy bohater ma dokonać wyboru, zostawiamy formę otwartą, tzn. dziecko decyduje, jaką ścieżką podąży postać, a my dopowiadamy dalszy ciąg (jeśli wybór jest inny niż ten zapisany przez tradycję - wymyślamy, jeśli zgodny czytamy dalej, a może dziecko będzie chciało przetestować kilka dróg - można się wtedy wspólnie zastanowić nad konsekwencjami decyzji). Tak sobie myślę, że takie podejście będzie wspierało u dziecka branie odpowiedzialności za własne życie i podejmowane decyzje, a nie bierny determinizm. Będzie bodźcem do zastanowienia, co jest dla mnie (dziecka) ważne i jakie są moje wartości. Drugi: to przeczytanie baśni do końca i rozmowa, powiedzenie, co mnie - mamie się nie podobało, jakie są moje wartości, nazwanie tego, co się wydarza.
Trzy propozycje:
O królewnie czarodziejce Józefa Ignacego Kraszewskiego, ze zbioru Cudowna studzienka. Baśnie polskie, który opracowała Joanna Papuzińska, a zilustrowała Elżbieta Wasiuczyńska, wydany przez wydawnictwo Media Rodzina. W skrócie: królewna nie chce wychodzić za mąż, ale ojciec tak postanowił, więc dziewczyna próbuje się wymigać (pisząc brzydko). Mimo licznych czarów, musi za królewicza/czarownika się wydać. Upokorzona, przegrywa. Choć dla mnie osobiście uczciwość zwycięstwa czarownika jest niejednoznaczna. Dziewczyna postawiła warunek, że zostanie jego żoną (skoro musi) dopiero wtedy, gdy schowa mu się siedem razy, a on ją siedem razy znajdzie. Ale królewicz podglądał, albo ktoś mu podpowiadał. Rola królewny/kobiety taka, że chce czy nie chce, jej droga życiowa zawsze jednakowa. Smutne to dla mnie, choć opowieść piękna i warto, aby żyła.
Jednak chyba nie tylko mnie ten wzorzec kulturowy w oczy i serce kole. Coraz częściej można spotkać uwspółcześnione wzorce starych ról kulturowych, przepisanie baśni na nowo. Chciałam podzielić się dwiema propozycjami.
,Biała księżniczka i Złoty Smok Petry Finy, ilustrowała Mari Takacs, wydawnictwo Namas. Całość zanurzona jest w tradycji chińskiej. Swoją białą skórą, dziewczyna budzi odrazę w zalotnikach i nikt się nie chce z nią ożenić. A wiadomo, że dla księżniczki to największa hańba. Więc księżniczka Bai wyrusza w podróż ze swym przyjacielem Złotym Smokiem. Jednak nigdzie nie jest akceptowana taka, jaką jest. A kiedy już znalazł się młodzieniec, który z wielką radością chciałby się z nią ożenić, okazało się, że cena jaką miałaby zapłacić dziewczyna za to małżeństwo była bardzo wysoka. Biała księżniczka wybiera inną drogę, ma inny pomysł na realizację siebie, zostaje Białym Smokiem i sprawuje rządy nad powietrzem i duszami. To ona wypiera z nich ciemność i wypełnia niebiańską jasnością. Uchodzi za najpiękniejszego ze smoków, o urodzie tak wielkiej, że gdy przelatuje obok, każdego przenika dreszcz zachwytu i tęsknoty.
Kiedyś prowadziłam teatralne warsztaty podwórkowe na warszawskiej Pradze i przeczytałam dzieciakom tą opowieść. Były zachwycone i ja również, że udało mi się przemycić inny wzorzec i pokazać im, że książki też mogą być fascynujące. Potem bawiliśmy się inspirując się opowieścią.
1. Wymyślanie, jak się przemieszczają smoki (jeden nawet jeździł na motorze), jak wykonują swoje zadania (czerwony - strażnik ognia i serc, w których rozpala miłość bądź nienawiść; błękitny - opiekuje się wodami i mową, z której wypłukuje przekleństwa i napełnia czystymi słowami; złoty - sprawuje pieczę nad ziemią i sensem, sadzi w umysłach nowe myśli, a stare, popsute plewi).
2. Na dany sygnał zmieniamy smoka. To ćwiczenie uczy uważnego słuchania i reagowania.
3. Narysowaliśmy kredą na asfalcie duże koło i podzieliliśmy na cztery części. Każda część odpowiadała jednemu żywiołowi - dzieci miały dużo radości z rysowania:
- pokazywanie żywiołów za pomocą ciała - odpowiedni żywioł na danym polu;
- zmiana żywiołu na sygnał;
- zmiana żywiołu inicjowana przez dzieci.
Książka przepięknie zilustrowana, tekst napisany językiem poetyckim, dlatego wydaje mi się za trudna dla małego przedszkolaka. Czytałam ją dzieciom w wieku około 6-11 lat.
Królewna w koronie Marii Ewy Letki, zilustrowana przez Marię Ekier, wydana przez Agencję Edytorską "Ezop". To kolejna propozycja, ponownego napisania mitu o królewnie. Tutaj dziewczyna spotyka złą czarownicę, która nienawidzi szczęśliwych ludzi i rzuca na nią czar. Królewna staje się bardzo malutka i zostaje uwięziona w swej koronie, która nie zmieniła rozmiaru. Początkowo wylewa może łez, ale szybko się ogarnia i wcale nie czeka na królewicza, który ją oswobodzi i zabije złą wiedźmę. Bierze życie w swoje ręce i choć nie może zmienić okoliczności, w których się znajduje, uczy się, jak w nich żyć i czerpać radość z tego, co ma w zasięgu ręki. Szybko zdobywa przyjaciół, którzy pomagają jej przetrwać. Sama jest kowalem własnego szczęścia. Kiedy czarownica spostrzega, że dziewczyna jest radosna, zmienia ją ponownie w coś innego i tak zmienia ją bez końca, bo królewna, jak na królewnę nie przystało, szybko odnajduje się w nowej sytuacji i w żaden sposób nie można zabić w niej radości życia i chęci przetrwania. Czarownica złościła się, bo chciałaby zamienić królewnę w siebie, ale chociaż była bardzo biegła w czarach, tego nie potrafiła zrobić.
A Wy, co sądzicie o tradycyjnych wzorcach kulturowych zawartych w baśniach? Znacie przykłady tradycyjnych, lub uwspółcześnionych baśni, w których ten wzorzec jest inny od tradycyjnego?
Wpis powstał w ramach projektu Przygody z książką.
KLIK |
Na kolejny wpis zapraszamy 12 listopada.
Bardzo ciekawy wpis, doświadczenia, rozważania... Estes mi bardzo bliska, jak również poszukiwania nie stereotypowo ukazanych postaci kobiecych ;-)
OdpowiedzUsuńWciąż się zasadzam na Cudowną studzienkę :)
Dziękuję :-). Studzienkę pożyczyliśmy z biblioteki, bardzo lubimy ilustracje Wasiuczyńskiej. Przymierzam się do Bajarza polskiego - tam jest chyba większy wybór baśni, a można kupić używany niedrogo :-)
OdpowiedzUsuń