środa, 12 listopada 2014

Wspólne muzykowanie/Przygody z książką

Do sięgnięcia po utwory Danuty Wawiłow zachęciła nas płyta Ani Brody A ja nie chcę spać, pisałam o niej TU. Postanowiliśmy do czytanych wierszy skomponować własną muzykę. Ale, żeby tworzyć muzykę potrzebne są instrumenty. 

Wykonaliśmy kilka grzechotek. Użyliśmy puste puszki po pomidorach, które wypełnialiśmy kasztanami, ryżem, kaszą manną, pestkami ze śliwek, łupinami po pistacjach. Chłopakom bardzo spodobała się ta zabawa. Titi stworzył też mieszanki, np. ryż i pestki, albo manna i łupiny, co dało jeszcze inny efekt dźwiękowy. Młodszy, jedenastomiesięczny synek też wkładał kasztany do puszki, ale najbardziej podobało mu się rozcieranie kaszy po podłodze (sprzątanie nie jest tak uciążliwe, jak by się mogło wydawać). Dla niemowlaka takie grzechotki są za duże i trudno było mu je utrzymać w rączce, ale już wiem z czego będą w sam raz (o tym niebawem).



Następnie ozdobiliśmy nasze instrumenty, wycinając różne kształty z kolorowego papieru samoprzylepnego. 


Ten instrument przedstawia maskę.



Kiedy wszystko było gotowe, nadeszła pora na gwóźdź programu - koncert na dwa głosy i siedem grzechotek.

Kilka wierszyków szczególnie przypadło Titimu do gustu: Szybko (o porannym pośpiechu i pragnieniu robienia wszystkiego wolno); Czarny lew (o lwie bardzo groźnym, który okazuje się być łagodnym i przyjaznym); Urodzinki (o tym jak fajnie jest, kiedy są czyjeś urodziny); Dzieci w lesie (o dzieciach, które zabłądziły w lesie i bardzo się bały, ale sowa się nimi zaopiekowała, a rano wskazała drogę do domu);A jak będę dorosła (co można zrobić, gdy się jest dorosłym: zostać lekarzem i robić zastrzyki, być piratem i strzelać z armaty, a na koniec można wrócić do mamy); Strzygi (bardzo na czasie, o jesiennych deszczach i chłodach). 



Ilustracje nie w moim klimacie. Utwory są ciepłe, radosne. Jednak niektóre zwróciły moją uwagę i wzbudziły niepokój i zdziwienie. Wierszyk Niegrzeczna dziewczynka, którego bohaterką jest dziewczynka raz bardzo grzeczna (i z wielkim smakiem zjadała nawet kożuchy na mleku), innym razem niegrzeczna (a raz, gdy była niegrzeczna, to tata wziął i zwariował i uciekł z mamą na biegun, a potem aż do Afryki. I gdy ich ludzie pytali, co jest powodem ucieczki, i gdy ich ludzie pytali: - Czemuście tak zrobili? - to rzekli tata i mama, że boją się swej córeczki bardziej niż białych niedźwiedzi i stada złych krokodyli). Cóż to za niedojrzali i nieodpowiedzialni rodzice! Rozumiem, że to wierszyk, który jest opowiedziany z humorem, pewnie niejeden rodzic w trudnych chwilach marzył o takiej ucieczce, ale adresatem tego wiersza jest dziecko (nie rodzic),które - szczególnie małe - przyjmuje wszystko, jak leci, bezkrytycznie. Owszem najważniejsze są relacje dzieci z rodzicami, ale... Co autor miał na myśli?

Kolejny przykład pochodzi z Dziwnej bajeczki, akcja dzieje się w zoo, mały zwierzaczek zabłądził i nie może znaleźć drogi do swoich rodziców. Kiedy już wraca do nich, ci: Troszeczkę się pośmiali, troszeczkę popłakali, troszeczkę mu przylali - a może nie troszeczkę. I choć forma jest żartobliwa, choć za mojego dzieciństwa "przylanie dziecku" było na porządku dziennym, to dzisiaj patrzymy na bicie dzieci,  w kategoriach przemocy, na którą trzeba reagować i której należy przeciwdziałać. Zachowanie rymu nie jest wystarczającym argumentem, aby klasyfikować przemoc razem ze śmiechem i płaczem, jako naturalne ludzkie reakcje (bo bohaterzy wierszyka posiadają ludzkie cechy, nie zwierzęce). Lekki i dowcipny ton, w jakim utrzymany jest wiersz budzi jeszcze większy mój sprzeciw, bo dewaluuje on przemoc, która gdzieś tam się rozmywa w całym utworze. Ponadto przemyca komunikat, że bicie dzieci jest ok i że może to być powód do żartów. Otóż nie może, tym bardziej, że małe dziecko bierze wszystko dosłownie. 

Przy tej refleksyjnej krytyce, biorę pod uwagę, że te utwory powstały w innej rzeczywistości (Wawiłow zmarła w 1999 roku, kiedy ja zaczynałam liceum. Wtedy inaczej patrzyło się na wychowanie, dzieci nie były prawnie chronione przed biciem). To takie moje refleksje do poduszki, którymi chciałam się podzielić. Co robicie, kiedy czytając dobrą książkę dziecku natrafiacie na takie relikty przeszłości? Rozmawiacie? Pomijacie te fragmenty? Trochę je modyfikujecie?

Dzisiejszy wpis powstał w ramach projektu Przygody z książką. 

KLIK


Zajrzyjcie też TU.
              
Na kolejną odsłonę zapraszamy 26 listopada.   

1 komentarz:

  1. Zastanawiam się jakim cudem ta książka jest rekomendowana przez ,,Cała Polska czyta dzieciom"! Dziękuję za taki dokładny opis. Jeśli już ma się ją w ręku to chyba nie pozostaje nic innego jak ominąć niektóre fragmenty.

    OdpowiedzUsuń