Wyruszamy w podróż do Azji, zaproszeni do zabawy przez autorkę bloga Projekt: Człowiek. Poznajemy kolejne kontynenty i opowiadamy bajkę związaną z danym regionem.
Dawno, dawno temu żyła sobie córka mistrza z klasztoru Shaolin, którą ojciec szkolił od najmłodszych lat. Pewnego razu dziewczyna wyprała prześcieradło, a ponieważ było słonecznie, rozłożyła je na trawie, aby szybciej przeschło. Zajęła się innymi czynnościami. Poszła sprawdzić, czy prześcieradło jest już suche. Naraz zobaczyła żurawia drepczącego sobie w najlepsze po bielutkim, świeżo wypranym prześcieradle. A prześcieradło nie było już śnieżnobiałe, ale upstrzone odciskami żurawich łap. Dziewczyna wybiegła z krzykiem. - A poszedł mi stąd! Won! A kysz! - Ale żuraw nic sobie nie robił z krzyków dziewczyny. I nadal dostojnie przechadzał się po prześcieradle. Niewiele myśląc dziewczyna rzuciła się do ataku. Fuch! Fuch! Fuch! Zastosowała wszystkie znane jej techniki walki. Żuraw jedynie zamachał skrzydłami, ale nie odleciał. Doskonale unikał każdego jej ciosu. Dziewczyna wzięła miotłę i zamachnęła się na ptaszysko. Żuraw znów machnął skrzydłami i odskoczył. Wysiłki dziewczyny spełzły na niczym. Zła, sfrustrowana i smutna przyjęła do wiadomości swoją porażkę. Rozpłakała się! Jak to ona, córka mistrza, która wiele lat strawiła na zgłębianiu tajników sztuk walki nie potrafi przepędzić przerośniętego ptaszyska?! Przepłakała pół nocy. Ojciec milczący siedział przy niej i głaskał ją po plecach. W końcu sen ukoił jej łzy. Rano obudziła się rześka i pełna energii. - Wiem, co zrobię! - Pędem pobiegła po zabrudzone prześcieradło, rozłożyła je na trawie. Wyraźnie widoczne były ślady walki pomiędzy nią, a żurawiem. Przez kolejne lata pilnie studiowała ich zapis na tkaninie. Opracowała styl Białego Żurawia. Pewnego razu, kiedy podróżowali banda zbójców zagrodziła im drogę. - Oddajcie nam swój dobytek, w przeciwnym razie damy wam nauczkę. - I zaczęli wymachiwać mieczami. Dziewczyna zrobiła kilka uników. Fuch, fuch! Wykonała kilka ciosów i obezwładniła napastników. Od tej pory stała się bardzo sławną mistrzynią, do której przybywali liczni wojownicy pragnący zgłębić tajniki jej sztuki.
Powyższa opowieść jest udramatyzowaną przeze mnie legendą opowiadającą początki stylu Białego Żurawia Południowego Shaolinu.
Temat Azji podjęliśmy dość nietypowo. Znaleźliśmy na Mapach kontynent. Zapoznaliśmy się z florą i fauną tamtego regionu ze szczególnym uwzględnieniem zwierząt niebezpiecznych, które zafascynowały Titiego. Podążając za zamiłowaniem syna do wszelkich form walki, postanowiłam, że poznając Azję podążymy także tym tropem. Zaczęliśmy od Kerali. Opowiedzieliśmy historię jej powstania, jak to Paraśurama rzucił siekierę do morza, a odkryty w ten sposób pas lądu stał się nową krainą. Jej bogactwo stanowią palmy kokosowe, od których kraina ta otrzymała swoją nazwę (kera - kokos w języku malajalam). Paraśurama wyszkolił wojowników, którzy mięli strzec tej ziemi. Wiele lat później Bodhidharma wyruszył z południowych Indii na północ aż dotarł do klasztoru położonego wysoko w górach. Mieszkający tam mnisi byli wycieńczeni trudnymi warunkami środowiska naturalnego, a w czasie medytacji często przysypiali. Widząc to Bodhidharma postanowił nauczyć ich ćwiczeń fizycznych i zaczął szkolić ich w kunszcie wojownika. Napadani, co jakiś czas przez okolicznych rzezimieszków mnisi byli do tej pory bezbronni. Jednak pewnego razu w czasie jednej z takich napaści, jeden z mnichów wyskoczył z kijem na atakujących i ich pokonał... To wszystko sobie opowiadaliśmy, jednak najbardziej spodobała się Titiemu opowieść o żurawiu i dziewczynie.
Pozostając w temacie sztuk walki i wykorzystując nasz pobyt na wsi u dziadka użyliśmy do naszych zabaw drabinę. Za inspirację posłużyła opowieść o stylu białego żurawia oraz indyjska sztuka walki kalarippajattu (oglądaliśmy w internecie krótkie filmiki). Położyliśmy ją na trawie i wykonywaliśmy różne ćwiczenia. Bieg pomiędzy szczeblami, bieg na palcach po szczeblach, przejście po zewnętrznej krawędzi, jak po równoważni, różnego rodzaju skoki i przeskoki, krok na szczebel - kolano do góry - krok na szczebel..., krok na szczebel - kolano - kopnięcie - krok na szczebel. To super ćwiczenie na równowagę. Początkowo to ja wymyślałam ćwiczenia, ale kiedy brakło mi już pomysłów synek dzielnie mnie zastąpił i to on pokazywał mi ćwiczenia, które ja później powtarzałam.
Później podnieśliśmy drabinę i Titi przechodził pomiędzy szczeblami. A następnie nad szczeblami.
Dość spontanicznie narodził się pomysł wbijania gwoździ, którego efektem jest łóżko fakira.Dobre ćwiczenie na ćwiczenie koordynacji oko-ręka.
Oglądaliśmy kwiatowe dywany, pukalam, układane w Kerali w czasie festiwalu Onam. Postanowiliśmy zrobić podobny, ale okazało się, że to trochę nudne zajęcie, więc ukończenie dzieła przypadło Mamie.
Destrukcja Titiemu najbardziej się spodobała.
Azję poznawaliśmy też przy okazji innych zabaw:
Wzrok
Wzrok |
Tańce równowagi
Tańce równowagi |
Piękny ten Wasz kwiatowy dywan :) My planowaliśmy indyjskie rangoli ale juz czasu zabrakło :)
OdpowiedzUsuńNo to już wyszkoliłaś sobie pomocnika majsterkowicza a warsztat super.
OdpowiedzUsuńMamuska24
my żurawie widzimy prawie codziennie, bo mają blisko gniazda lęgowe :)
OdpowiedzUsuńWszystko fajne! Krąg z mleczy urzeka. O tak, Milo też lubi etap destrukcji ;-) Bardzo naturalnie i z przyrodą w tle - aż mi się zachciało znów wyjechać :) I z przyjemnością przypomniałam sobie wasze działania ze Zmysłowych Piątków. pozdrowienia.
OdpowiedzUsuń