Harmonogram zabawy:
16.04 - Australia i Oceania
23.04 - Azja
30.04 - Afryka
07.05 - Europa
14.05 - Ameryka Północna
21.05 - Ameryka Południowa
Dziś przedsmak naszej podróży dookoła świata - Antarktyda, najmniej zbadany kontynent. Jako, że niezamieszkana przez człowieka Antarktyda nie posiada tradycyjnych legend, zaczęliśmy od krótkiej bajeczki o zdobyciu bieguna południowego przez Roalda Amudsena.
Titiemu tak się spodobała, że czytaliśmy ją w kółko po wielokroć. Pewnie znacie serię książek Czytam sobie, wspierającą naukę czytania. Dosłownie czytaliśmy do upadłego. Synek nazywał poszczególne głoski w wyrazach, zaczęły mu się mylić d z r, o z p... w pewnym momencie zobaczyłam, że on już ma zamknięte oczy, że mówi przez sen. Nie doczytaliśmy do końca, Titi powiedział, że jest zmęczony i chce się już położyć do łóżka! Pierwszy raz coś takiego usłyszałam z jego ust!
Zrobiliśmy lodową zabawę sensoryczną, do miski z zimną wodą wrzuciłam kostki lodu, jedną partię zafarbowałam na niebiesko (do wody wrzuciłam niebieską krepinę, po zafarbowaniu przelałam do pojemnika na lód). Sprawdzaliśmy, czy lód jest cięższy od wody, potem Titi wrzucał do miski kolejne przedmioty i obserwowaliśmy, co pójdzie na dno, a co będzie pływać. W zabawie uczestniczył także czteromiesięczny Mamojad. Włożyłam mu do rączki kostkę lodu, którą badał z wielkim zainteresowaniem. Zabawa z lodem cieszyła się wielkim powodzeniem, przygotowałam też Titiemu kąpiel z kostkami lodu, które, niestety, w ciepłej wodzie szybko się rozpuściły.
Titi postanowił przeprowadzić także własny eksperyment, który cały czas trwa. Wlał do kubka wodę i włożył do zamrażalnika, następnego dnia nasypał do tego różnych przypraw i z powrotem włożył zamrażalnika swój eliksir.
Inspirując się kartami montessoriańskimi i przy braku odpowiedniego sprzętu, przygotowałam dla synka zdjęcia zwierząt wraz z podpisami w laptopie oraz wydrukowałam same nazwy. Zadanie polegało na dopasowaniu podpisów do fotografii. Aby było bardziej przejrzyste, dorobiłam numerację.
Bardzo nam się spodobała opieka pingwinów nad jajeczkiem, a później nad pisklakiem. Wychodząc naprzeciw potrzebie ruchu dziecka, zaproponowałam zabawę, w przenoszenie jaja. Początkowo naszym jajem był kokos, ale okazało się, że dla małych stópek jest za duży. Próbowaliśmy z różnymi małymi maskotkami, ale wszystko okazywało się za duże. Sprawdziła się skarpetka pożyczona od Mamojada, do której włożyłam drewniany klocek - to było jajo idealne! Przetransportowanie jaja z punktu A do punktu B wymaga specjalnego ułożenia stóp, które powinny być blisko siebie, a palce zadarte do góry. Zabawa obudziła w Titim instynkt ojcowski: A kiedy ja będę miał dziecko? Jest malusi i trzeba się nim opiekować.
Zapraszamy do odwiedzenia stron mam biorących udział w projekcie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz