środa, 25 listopada 2015

"Pan Błysk" i jego absurdalne przygody / Przygody z książką 3

Wiedzieliście, że Tolkien pisał także dla dzieci*? Długo kojarzyłam go wyłącznie z Władcą Pierścieni i Hobbitem, aż któregoś razu wpadłam na taką perełkę: 

 







Tę zabawną historyjkę, pełną nagłych zwrotów akcji, fantastyczną i absurdalną wymyślił Tolkien dla swoich dzieci. Bohaterem opowieści jest tytułowy Pan Błysk, noszący bardzo wysokie cylindry.





Ma swojego czworonożnego przyjaciela, Żyrólika, który jest prawie ślepy. Nie przeszkadza to jednak Panu Błyskowi pytać go o pogodę.



Pewnego dnia Pan B. postanawia kupić samochód i pojechać w odwiedziny do znajomych. Nie przypuszcza, że stanie się to początkiem lawiny katastrof... 




Pełne humoru ilustracje zawierają mnóstwo szczegółów. Tolkien lubił je komentować. O powyższym pisze tak: Samochód pana Błyska, narysowany zarówno podczas jazdy na szczyt wzgórza, jak i pędzący w dół zbocza. 




Przyznam, że o ile Tymianek zapałał do książki miłością od pierwszego wejrzenia, ja mam z nią pewien problem. Przyzwyczajona do szukania drugiego dna, wciąż powtarzam sobie pytanie: co autor miał na myśli? Tymianek nie skażony jeszcze pomysłem, że wszystko musi mieć jakiś sens, a już na pewno pozycja, której autorem jest pisarz tej rangi, co Tolkien, bawi się świetnie podczas czytania. I z trudem przyjmuję do wiadomości i oswajam się z myślą, że w opowieści tej właśnie o zabawę chodzi. Absurd goni absurd. To z pewnością nie jest propozycja dla kogoś, kto szuka książki z morałem, książki, która będzie pokazywała właściwe wzorce postępowania. Bohaterowie Tolkiena łamią zasady i nie spotyka ich za to kara, raczej muszą się zmierzyć z konsekwencjami, które bywają nieprzewidywalne i absurdalne. Mam wrażenie, że jednak ten pokręcony świat jest zdecydowanie bardziej realny niż się wydaje na początku. W naszym świecie (dorosłych i dzieci) to, co sprawiedliwe nie zawsze jest takie oczywiste, a "dobry" nie zawsze zostaje nagrodzony, częściej - sprytniejszy. Odnoszę wrażenie, że historia została wymyślona na potrzeby chwili, aby zabawić. Widzę w niej dziecięcą zabawę, jakby ktoś stał za drzwiami dziecięcego pokoju i podglądał, jak się bawią, kiedy nikt nie patrzy i spisywał wymyślane przez nie historie.  




Samochodem można równie dobrze poruszać się zaprzęgając do niego trzy kuce i osła.


Do tej ilustracji autor również dołączył komentarz: Herberta nie ma na obrazku. Okruszek wleciał mu nie w tę dziurkę i Herbert właśnie kaszle w pomywalni. Wcześniej siedział za Egbertem, obok Teddy'ego.


Warto jeszcze zaznaczyć, że wydanie jest przepiękne, zawiera ilustracje i faksymile każdej strony rękopisu.

Wydawca o książce pisze TAK.

Tytuł: Pan Błysk
Tekst i ilustracje: J.R.R. Tolkien
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawnictwo Prószyński i S-ka SA, Warszawa 2008
104s. 
wiek: 4+


 

Po więcej książkowych inspiracji zapraszam na blogi. Dzisiejszy wpis powstał w ramach projektu Przygody z książką.

  Pierwszy raz z Tolkienem zetknęłam się w liceum, kiedy to na ekrany wchodził "Władca pierścieni", jednak nie natchnął mnie na tyle, aby zapoznać się z książką, czy autorem. Gdy byłam już grubo po dwudziestce wpadałam na "Rudego Dżila i jego psa", wtedy też dowiedziałam się, że bardzo dużo opowiadał swoim dzieciom i potem spisywał historie. Było to dla mnie dużym zaskoczeniem. I stąd pytanie na początku posta. Mam wrażenie, że Tolkien w nurcie mainstreamowym jest postrzegany przede wszystkim, jako twórca dla dorosłych. Wydania Hobbita, które ukazały się przy okazji premiery filmu, nie wyglądają, jakby były skierowane do dzieci i (o ile dobrze pamiętam) nie leżały na półkach z literaturą dziecięcą. Twórczość Tolkiena skierowana do dzieci ciągle mnie zadziwia, choć "Rudego Dżila i jego psa", czytałam kilka lat temu, nieustannie mam z tyłu głowy: Tolkien = książki dla dorosłych :)

7 komentarzy:

  1. a ja myślałam, ze Hobbit jest dla dzieci ;)
    ciekawa książka - szczególnie podoba mi się ręczne pismo autora - ale mam wrażenie, że też mogłabym nie docenić realizmu opowieści, w której wygrywa sprytniejszy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hobbit rzeczywiście jest dla dzieci, nigdy nie byłam fanką Tolkiena ;-). Koniec końców wygrywają wszyscy. Zło i dobro nie są jasno zarysowane i nie o to chyba tutaj chodzi, bo to nie opowieść z morałem. Niektóre działania postaci można określić jako nieetyczne. Tolkien ich nie ocenia, po prostu pokazuje takimi jakie je można zobaczyć ;-)

      Usuń
  2. Tolkien napisał bardzo dużo historii dla dzieci :) Zaczynając od Hobbita, który opowiada o podróży i przygodach (film zrobił z niego drugiego Władcę Pierścieni, wypaczył zupełnie zamysł i stworzył coś górnolotnego, czym Hobbit nigdy nie był, dlatego według mnie to niezły film, ale bardzo słaba adaptacja), poprzez Rudego Dżila i jego psa, Kowala z Podlesia Większego, aż po Listy Świętego Mikołaja (swoją drogą świetne na nadchodzący miesiąc, bo opowiadają o przygodach brodatego Świętego :D ). Tolkien tworzył przede wszystkim dla swoich dzieci i podejrzewam, że tak jak piszesz, czasem je podglądał przez dziurkę od klucza i potem opisywał im ich własne przygody, tylko po to, żeby zobaczyć ich zdziwione miny :P
    Bardzo piękne wydanie i uroczo abstrakcyjna książka. Wydaje mi się, że lepiej uczyć dzieci, że każde zachowanie ma konsekwencje i należy się z nimi liczyć, nawet jeśli jest to pokazane na absurdalnym przykładzie ^_^ Konsekwencje ostatecznie działają lepiej niż kary ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za uzupełnienie :) Pierwszy raz z Tolkienem zetknęłam się w liceum, kiedy to na ekrany wchodził "Władca pierścieni", jednak nie natchnął mnie na tyle, aby zapoznać się z książką, czy autorem. Gdy byłam już grubo po dwudziestce wpadałam na "Rudego Dżila i jego psa", wtedy też dowiedziałam się, że bardzo dużo opowiadał swoim dzieciom i potem spisywał historie. Było to dla mnie dużym zaskoczeniem. I stąd pytanie na początku posta. Mam wrażenie, że Tolkien w nurcie mainstreamowym jest postrzegany, jako twórca dla dorosłych. Wydania Hobbita, które ukazały się przy okazji premiery filmu, nie wyglądają, jakby były skierowane do dzieci i (o ile dobrze pamiętam) nie leżały na półkach z literaturą dziecięcą. Pisząc tego posta, powinnam chyba mieć na względzie, że dla "czytających mam" pewnie to nie jest zaskoczeniem ;) . Mnie to ciągle zadziwia, choć "Rudego Dżila", czytałam kilka lat temu :)

      Usuń
  3. Ale ciekawa pozycja. nawet nie wiedziałam, że Tolkien pisał też książki dziecięce! Jestem w takim szoku, że jutro chyba pójdę do biblioteki po te ksiązki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też mamy tę książkę. Moja córka uwielbia taki absurdalny humor.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie miałam pojęcia, że Tolkien pisał także dla dzieci. Muszę poszukać tej książki :)

    OdpowiedzUsuń