niedziela, 14 lutego 2016

Spotkanie - koncert Ani Brody

Koniec ferii, więc od jutra pewnie będzie nam towarzyszyć: Szybko zbudź się, szybko wstawaj... 

To tekst jednej z piosenek Ani Brody. Dziś umilaliśmy sobie ostatnie chwile wolnego, właśnie na jej koncercie, który odbył się w Tarabuku

Źródło
Koncert był kameralny, w kawiarni. Dzieci siedziały na dywanie i na poduszkach. Zanim się rozpoczął, byliśmy świadkami strojenia instrumentu. Chwila pomiędzy przedstawieniem, a prywatnością - moment przejścia. 

Dowiedzieliśmy się kilka rzeczy o cymbałach. Pochodzą z Persji i zostały wymyślone przez matematyków. Początkowo grano na nich długimi piórami, dziś używa się do tego pałeczek (które przypominają np. okulary, albo wąsy, mogą też być rogami, albo anielskimi skrzydłami...). Cymbały mają bardzo dużo strun, a każda z nich wydaje dwa dźwięki. 

Między sceną, a widownią trwał nieprzerwany dialog. Dzieci współuczestniczyły w tworzeniu koncertu, co tworzyło atmosferę spotkania połączonego z wymianą darów. Jestem pod wielkim wrażeniem uważności, wrażliwości, kreatywności Ani Brody, która to dawała się ponieść muzyce, to szefowała grupie ruchliwych dzieciaków, czujna na sygnały od nich płynące. Na scenie leżała tajemnicza walizka, przywieziona przez artystkę specjalnie na to spotkanie. Niestety, okazało się, że kluczyk do niej został u Ani Brody w domu na stoliku. I co teraz? Z pomocą przyszły dzieci, które przecież znają mnóstwo magicznych zaklęć. I udało się ją otworzyć! A w środku... instrumenty: tamburyny, grzechotki, dzwonki, gong, kalimba, trójkąty. Zaśmiały się dziecięce oczy, a rączki wyciągnęły po te niezwykłe przedmioty wydajęce dźwięki. Na koniec każdy (kto chciał) mógł spróbować, jak się gra na cymbałach. Lulu (lat dwa) był bardzo podekscytowany, to w ogóle taki typ wrażliwy na muzykę. Ania Broda ułożyła mu paluszki na pałeczkach i grał niczym profesjonalista ;-). Kiedy inni próbowali, stał przy instrumencie i paluszkami przebierał po strunach. Tymianek też był bardzo przejęty i opowiadał przez pół dnia, jak to grał na cymbałach. Dla dzieciaków to niezwykle ważne, że mogą dotknąć instrumentów, sprawdzić, jak działają. 

***
Chłopaki siedzieli razem, ja kawałek za nimi na fotelu. Lulu przysuwał się do Tymianka, siadał mu na kolanach, czasem przybiegał do mnie sprawdzić, czy jestem, przytulał się do starszego brata. To jeden obraz ich braterskiej miłości, zdecydowanie bardziej przyjemny dla matczynego oka. 

Kończę już, bo rano rzeczywiście może być dramat ze wstawaniem... ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz