niedziela, 21 września 2014

Kasztanowa kąpiel


Chorujemy! Trzy dni przedszkola po przedłużonych wakacjach i coś się przypałętało. A miało być tak pięknie! No ale zanim zakatarzone nosy rozkichały się po domu na dobre, udało mi się nazbierać wielki wór kasztanów w drodze do przedszkola po Titiego. Plan był taki, że wracając dozbieramy razem więcej, ale dziecko nie czuło się najlepiej. Na szczęście okazało się, że kasztanów jest całkiem sporo, bo umyśliłam sobie zrobić chłopakom kasztanową kąpiel. 

Wsypaliśmy wszystkie kasztany do miski i zaczęła się zabawa! Niesamowite wrażenia sensoryczne! Można stopy zanurzyć w kasztanach (np. przy pisaniu posta:-), bardzo relaksujące!), można całemu wejść do miski i posadzić na kasztanach swoje szanowne cztery litery, można się wzajemnie kasztanami masować, przesypywać, wyrzucać z miski, wkładać do kubeczków (dla 9,5 miesięczniaka ćwiczenie koordynacji oko ręka), wrzucić do butelki tworząc grzechotkę, albo wypełnić nimi skarpetkę, można też nimi nakarmić mamę (jedna z ulubionych zabaw młodszego synka). Starszemu ustawiłam wiadro, do którego celował rzuty z odległości. Młodszy uwielbia wchodzić do kasztanowej kąpieli. Zazwyczaj różne atrakcje nudzą mu się po kilku minutach, a kasztany już trzy dni budzą jego niesłabnące zainteresowanie. Od kilku dni kasztany są stałym krajobrazem naszego domu. Początkowo obawiałam się, czy po pięciu minutach nie będą wszędzie, tylko nie tam, gdzie powinny być. Umówiliśmy się, że kasztany mogą być tylko w misce i SĄ. Starszy bardzo tego przestrzega.Ciąg dalszy kasztanowych opowieści nastąpi. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz