czwartek, 10 marca 2016

"Stary Noe" i konflikt wewnętrzny

W długiej, bujnej brodzie starca chowają się i baraszkują liczne stworzonka. To chyba najtrafniejsza charakterystyka Noego

 
Zuzanna Orlińska dotyka bardzo ważnego problemu, stary Noe staje przed poważnym dylematem. Autorka buduje napięcie cegiełka po cegiełce. Choć na początku nie mamy wątpliwości, co do słuszności działań Noego, z czasem zaczynamy rozumieć stanowisko Pana, jego niezadowolenie z postępowania Noego, tego który zawsze był wobec niego posłuszny. Historia prowokuje do pytań o granice posłuszeństwa. Czy należy bezwzględnie być posłusznym osobie z większym doświadczeniem, choć serce podpowiada coś innego?

Przyznam, że mam kłopot z tą książką. Zachwyca mnie do momentu zakończenia, które choć pewnie piękne i romantyczne, dające nadzieję i wiarę, mnie złości. Przyznam, że długo nosiłam się z zamiarem napisania o tej książce. Trochę pewnie z lęku, bo czytałam kilka recenzji i nie spotkałam się z krytycznymi uwagami na jej temat. Ale, co tam. Raz kozie śmierć.

Czytając zakończenie mam ochotę zawołać: DLACZEGO!!! Dlaczego kiedy dotykamy jądra problemu, kiedy razem z bohaterem stajemy oko w oko z konfliktem moralnym, w którym nie ma idealnego rozwiązania, który w mniejszym lub większym stopniu przewija się przez nasze życie, autorka zaciąga zasłonę iluzji? Dlaczego odciąga nasz wzrok od tego palącego konfliktu wewnętrznego? Dlaczego nie pozostawia czytelnikowi miejsca na zmierzenie się z nim? Dlaczego rzuca cukierkowe, jakoś to będzie? Dlaczego Bóg, noszący w opowiadaniu imię Pana, pomaga Noemu? Z jednej strony czyni to postać Pana wielowymiarową, niejednoznaczną, surową, ale pełną miłosierdzia i dobroduszności. Bóg nagina swoje postanowienia widząc niezłomną postawę staruszka. Jednak spójrzmy na to z innej perspektywy. Jeśli np. wydamy zbyt dużo na pomaganie potrzebującym, nie wystarczy na zapłacenie raty kredytu za mieszkanie, nie będzie na jedzenie dla naszych dzieci. Czy Pan wtedy pomnoży to, co mamy na koncie? Przykład zbyt daleko idący? Być może. Sama historia Noego jest ekstremalna. Autorka nakreśliła bardzo wyraźnie konflikt wewnętrzny, na który bohater ma jedną odpowiedź. Naraża życie nie tylko swoje, ale wszystkich, którzy są na arce, a za których jest odpowiedzialny. A gdyby tak zakończyć w tym miejscu, albo zrobić przerwę w czytaniu i zadać sobie pytania: co ja bym zrobił/-a? czy jestem odpowiedzialny/-a za innych i gdzie jest granica tej odpowiedzialności? czy mam prawo troszczyć się o siebie? czy mam prawo odmówić komuś pomocy, jeśli wiem, że dla mnie konsekwencje będą bardzo bolesne i trudne? Czy to jest ok, że idę do kina, a ktoś inny nie ma, co jeść? W życiu bardzo trudno jest znaleźć odpowiedź tak szybko i bez wątpliwości, jak w przypadku Noego. I w dodatku uniknąć konsekwencji. W moim odczuciu zakończenie przyciemnia te pytania. Kiedy kołacze nam się po głowie: co powinien zrobić Noe i nie wiemy, co mu podpowiedzieć, bo żadne rozwiązanie nie jest dobre, autorka rzuca szybko: nie martwcie się, wszystko będzie dobrze. Uff! Nie musimy się nad tym zastanawiać. Dobrze, że udało nam się zrzucić ten ciężar. 

A może stanowiłoby to punkt wyjścia do znalezienia rozwiązania, jak ratować kolejnych rozbitków, a jednocześnie nie narażać pasażerów arki na niebezpieczeństwo.

Nie chcę przez to powiedzieć, że nie warto sięgać po tą książkę. Uważam, że warto. W moim odczuciu jest to jedna z ważniejszych pozycji, poruszająca sprawy, które nie są czarno-białe, na które trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź: Czy zawsze trzeba być posłusznym? Czy można się sprzeciwić, kiedy nasze serce, czy sumienie podpowiada nam coś innego niż oczekuje od nas przełożony? Czy mogę odmówić komuś pomocy, aby zatroszczyć się o siebie i swoich bliskich? Czy jeśli tak zrobię, to znaczy, że jestem zła, albo, że postąpiłam źle? 

Świat wykreowany przez Orlińską jest, jak dla mnie, zbyt wyidealizowany, przy tak palącym pytaniu, na które w rzeczywistości nie ma idealnej odpowiedzi.

Książka rodzi pytania i to dla mnie stanowi największą wartość. 


Stary Noe
Tekst i ilustracje: Zuzanna Orlińska
Wydawnictwo Literatura, Łódź, 2015
Nagroda: Książka Roku 2015 IBBY  

środa, 9 marca 2016

"Lulabajki"- pod puchatą kołderką dźwięków i poezji

Gdy mama skończy czytać baśnie,
Gdy światło już w pokoju zgaśnie,
Gdy ćmy rozwiną swoje skrzydła,
...

Lulabajki - otulają puchatą kołderką dźwięków, bawią i śmieszą do bólu brzucha. 



Któregoś szarego, styczniowego popołudnia chłopcy dostali płytę z księżycowymi kołysankami. I od tej pory słuchamy... mozaiki różnych nastrojów: śmiechu, magii, zabawy, zadumy, zaciekawienia, spokoju... ułożonych w doskonały wzór.

Płyta niezwykła, zaspokaja jednocześnie moją potrzebę krzewienia kultury  oraz potrzebę szalonej zabawy Tymianka i Pana Loczka vel Lulu.

Twórcy traktują młodego odbiorcę poważnie, zabierają go w rejs po morzach poezji i oceanach dźwięków. Dzieciaki poznają Pana Księżyca, który przemierza nocne niebo z workiem pełnym gwiazd, staną oko w oko z nocnymi strachami, pożeglują z chłopcem na srebrnym księżycu, posłuchają puchatych rozmów, jakie toczą cztery sowy... Obok tekstów pisanych specjalnie na tą płytę znajdziemy też utwory klasyków, Adama Asnyka, Włodzimierza Słobodnika czy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. 

U nas hiciorem jest: duchy jedzą kluchy! Zdanie w sam raz do wypowiedzenia dla dwulatka i w sam raz do wywołania niepohamowanego śmiechu u prawie siedmiolatka. Chichrają się obaj - o spaniu nie ma mowy! 

Nie liczcie, że płyta rozwiąże kłopoty z zasypianiem ;-). Raczej rozochoci małych psotników do dalszych figli.

Płyta wydana jest przepięknie, dołączono do niej książeczkę z tekstami utworów, sami popatrzcie:






Nawet sowa sowie nie opowie
Co opowiem Ci ja
Pod powieką snem przykrytą
Kryje się wspaniały świat

Teatr CHOREA
Lulabajki
śpiewają Dzieci, Natalia Przybysz i Wielki Chór Młodej CHOREI