piątek, 27 listopada 2015

Kolorowe sny i zabawy z Pomelo

Małego, różowego słonia, który mieszka pod dmuchawcem nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. On to właśnie zainspirował nas do zabawy. Pomelo i kolory nie jest kolejną zwykłą książką o kolorach, jest książką, która pokazuje, że biel ma różne twarze. Inna jest biel mleka, inna dmuchawca, a jeszcze inna śniegu... każda ma swoją fakturę, temperaturę, ciężar, przeznaczenie... 

Jaki kolor przedstawia powyższa ilustracja? To szara zieleń pleśni ;-)

Po przeczytaniu, zaproponowałam Tymiankowi, że zrobimy zadania i ku mojemu zaskoczeniu zareagował z dużym entuzjazmem (ostatnio słyszałam: Ale mama, ja się teraz bawię). Oto, co z tego wynikło: 

Domowa zabawa ruchowa, pobudzająca wyobraźnię i abstrakcyjne myślenie:

Jak przedstawić kolor za pomocą ruchu? Wyobraź sobie ten kolor. Jaką ma fakturę? Czy jest ciepły? Cy zimny? Duży, czy mały? Jak pachnie? 

Jak się porusza?

Jakie wydaje dźwięki?

A gdyby poszedł na tańce, to jak by tańczył? 

Teraz wyobraź sobie, że idziesz na spacer po lesie. Jest ciepły dzień, pachnie lasem, liście szeleszczą pod stopami. Nagle na drodze widzisz ten kolor, i co się wtedy dzieje? 

Wiecie, że udało m się odgadnąć wszystkie kolory za pierwszym razem oprócz ostatniego. Tymianek wpadł na genialny pomysł i przechytrzył Matkę. Ostatni kolor był: PRZEZROCZYSTY - nie wpadłabym na to. 

***

Pomelo i kolory bywa także pomocny prz udawaniu się na popołudniową drzemkę. Tutaj Lululu (jak o sobie mówi od wczoraj młodszy) zamawia kolorowe sny ;-)












Książki o Pomelo fascynują nie tylko najmłodszych. Za każdym razem, kiedy czytam Lululu, Tymianek się przyłącza. Czasem czyta sam, a czasem bratu. Krótki, zaskakujący tekst oraz duże, proste litery wspomagają naukę czytania najmłodszych czytelników.

Pomelo i kolory
Ramona Badescu, Benjamin Chaud
przełożyła Katarzyna Skalska
Wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2014

środa, 25 listopada 2015

"Pan Błysk" i jego absurdalne przygody / Przygody z książką 3

Wiedzieliście, że Tolkien pisał także dla dzieci*? Długo kojarzyłam go wyłącznie z Władcą Pierścieni i Hobbitem, aż któregoś razu wpadłam na taką perełkę: 

 







Tę zabawną historyjkę, pełną nagłych zwrotów akcji, fantastyczną i absurdalną wymyślił Tolkien dla swoich dzieci. Bohaterem opowieści jest tytułowy Pan Błysk, noszący bardzo wysokie cylindry.





Ma swojego czworonożnego przyjaciela, Żyrólika, który jest prawie ślepy. Nie przeszkadza to jednak Panu Błyskowi pytać go o pogodę.



Pewnego dnia Pan B. postanawia kupić samochód i pojechać w odwiedziny do znajomych. Nie przypuszcza, że stanie się to początkiem lawiny katastrof... 




Pełne humoru ilustracje zawierają mnóstwo szczegółów. Tolkien lubił je komentować. O powyższym pisze tak: Samochód pana Błyska, narysowany zarówno podczas jazdy na szczyt wzgórza, jak i pędzący w dół zbocza. 




Przyznam, że o ile Tymianek zapałał do książki miłością od pierwszego wejrzenia, ja mam z nią pewien problem. Przyzwyczajona do szukania drugiego dna, wciąż powtarzam sobie pytanie: co autor miał na myśli? Tymianek nie skażony jeszcze pomysłem, że wszystko musi mieć jakiś sens, a już na pewno pozycja, której autorem jest pisarz tej rangi, co Tolkien, bawi się świetnie podczas czytania. I z trudem przyjmuję do wiadomości i oswajam się z myślą, że w opowieści tej właśnie o zabawę chodzi. Absurd goni absurd. To z pewnością nie jest propozycja dla kogoś, kto szuka książki z morałem, książki, która będzie pokazywała właściwe wzorce postępowania. Bohaterowie Tolkiena łamią zasady i nie spotyka ich za to kara, raczej muszą się zmierzyć z konsekwencjami, które bywają nieprzewidywalne i absurdalne. Mam wrażenie, że jednak ten pokręcony świat jest zdecydowanie bardziej realny niż się wydaje na początku. W naszym świecie (dorosłych i dzieci) to, co sprawiedliwe nie zawsze jest takie oczywiste, a "dobry" nie zawsze zostaje nagrodzony, częściej - sprytniejszy. Odnoszę wrażenie, że historia została wymyślona na potrzeby chwili, aby zabawić. Widzę w niej dziecięcą zabawę, jakby ktoś stał za drzwiami dziecięcego pokoju i podglądał, jak się bawią, kiedy nikt nie patrzy i spisywał wymyślane przez nie historie.  




Samochodem można równie dobrze poruszać się zaprzęgając do niego trzy kuce i osła.


Do tej ilustracji autor również dołączył komentarz: Herberta nie ma na obrazku. Okruszek wleciał mu nie w tę dziurkę i Herbert właśnie kaszle w pomywalni. Wcześniej siedział za Egbertem, obok Teddy'ego.


Warto jeszcze zaznaczyć, że wydanie jest przepiękne, zawiera ilustracje i faksymile każdej strony rękopisu.

Wydawca o książce pisze TAK.

Tytuł: Pan Błysk
Tekst i ilustracje: J.R.R. Tolkien
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawnictwo Prószyński i S-ka SA, Warszawa 2008
104s. 
wiek: 4+


 

Po więcej książkowych inspiracji zapraszam na blogi. Dzisiejszy wpis powstał w ramach projektu Przygody z książką.

  Pierwszy raz z Tolkienem zetknęłam się w liceum, kiedy to na ekrany wchodził "Władca pierścieni", jednak nie natchnął mnie na tyle, aby zapoznać się z książką, czy autorem. Gdy byłam już grubo po dwudziestce wpadałam na "Rudego Dżila i jego psa", wtedy też dowiedziałam się, że bardzo dużo opowiadał swoim dzieciom i potem spisywał historie. Było to dla mnie dużym zaskoczeniem. I stąd pytanie na początku posta. Mam wrażenie, że Tolkien w nurcie mainstreamowym jest postrzegany przede wszystkim, jako twórca dla dorosłych. Wydania Hobbita, które ukazały się przy okazji premiery filmu, nie wyglądają, jakby były skierowane do dzieci i (o ile dobrze pamiętam) nie leżały na półkach z literaturą dziecięcą. Twórczość Tolkiena skierowana do dzieci ciągle mnie zadziwia, choć "Rudego Dżila i jego psa", czytałam kilka lat temu, nieustannie mam z tyłu głowy: Tolkien = książki dla dorosłych :)

niedziela, 22 listopada 2015

"Sekret księgi z Kells" - o wierności własnej drodze

Ostatnio rzadko zdarzają się chwilę, które mogę poświęcić w stu procentach Tymiankowi. Jednak dziś podstępna Matka zaplanowała sobie uśpić Perełkisia i całą jego drzemkę poobiednią spędzić z Pierworodnym. Zaproponowałam mu wspólne obejrzenie bajki, ale tym razem to ja wybrałam, co będziemy oglądać. Początkowo był protest, bo Star Wars, bo Ninja Go. Po dziesięciu minutach oglądania, zapytałam go, czy chce przełączyć. Nie chciał. 

Najczęściej kiedy Tymianek ogląda bajkę, wykorzystuję ten czas na sprzątanie, albo chwile dla siebie. A dziś postanowiłam oglądać razem z nim. I wiecie co? Zapomniałam, że to jest takie przyjemne. Być przy nim, patrzeć, jak reaguje, co porusza go najbardziej. Samej dać się pochłonąć bez reszty opowieści. Tymianek już jest taki duży i samodzielny, że czasem zapominam, że w gruncie rzeczy to jeszcze dzieciak, który lubi przytulić się do mamy, kiedy pojawia się coś strasznego, czy przykrego. 
 
Źródło

Sekret księgi z Kells to uczta zarówno dla serca, jak i dla oka oraz ucha. Ciężko jest znaleźć bajkę tak pięknie animowaną, z poruszającą fabułą, bajkę, która wciągnie i dziecko i dorosłego.
 
Źródło

Sekret księgi z Kells to opowieść o odwadze, nadziei, miłości. O tym, że nie jesteśmy w stanie wszystkiego kontrolować i uchronić siebie i bliskich przed każdym niebezpieczeństwem, bo są sytuacje, na które nie mamy wpływu. O tym, że czasem trzeba złamać zakaz, aby pozostać wiernym własnej drodze. I jeszcze o sile przyjaźni, bo to często dzięki wsparciu przyjaciół możemy przekraczać granice, pokonywać własne lęki i dokonywać niemożliwego.
 
Źródło

Opowieść snuje się wokół Księgi z Kells, losów jej powstawania. Ewangeliarz z Kells jest manuskryptem bogato iluminowanym przez celtyckich mnichów, datowanym na rok 800. W bajce znajdziemy też wątki historyczne: przybycie Księgi z wyspy Iona do Kells, kradzież, w wyniku której zniknęła bogato zdobiona oprawa, a także najazdy Wikingów. Animacja przedstawia Wikingów, jako odczłowieczone stwory, które sieją spustoszenie gdziekolwiek się zjawią. Historia pełna magii, w której postacie z mitologii irlandzkiej współistnieją z ludźmi.

Źródło  
Obejrzeliśmy też sobie iluminowane litery i dowiedzieliśmy się, że dawno,dawno temu mnisi przepisywali księgi ręcznie.

A tu możecie zerknąć na zwiastun:  https://www.youtube.com/watch?v=lw2_HZTuQBE

czwartek, 19 listopada 2015

"Jak ptaszki studiowały Torę"/Międzynarodowy Festiwal Sztuki Opowiadania

Trwa właśnie Międzynarodowy Festiwal Sztuki Opowiadania organizowany przez Studnię O. Uwielbiam ten festiwal i nie mogło mnie na nim zabraknąć. Jako że  mają też bogatą ofertę wydarzeń dla najmłodszych odbiorców sztuki, zwolniłam dziś Tymianka wcześniej ze szkoły i poszliśmy. 

Tymiankowi najbardziej podobał się obrazek z ptakiem Bar Juchne. To ten biały na kartce, słabo widoczny na zdjęciu.

Jak ptaszki studiowały Torę to bajki i przypowieści pochodzące z Żydowskich bajek z Czerniowców Eliezera Szteinbarga. Dzieci miały okazję dowiedzieć się kilku rzeczy na temat kultury żydowskiej, jak np. co to jest Tora, zobaczyć kilka liter z alfabetu hebrajskiego.

Weszliśmy na salę i zajęliśmy miejsca na poduchach. Artyści stali po bokach i obserwowali wchodzących. Kiedy wszyscy już się usadowili wygodnie, opowiadacze otworzyli bramy do krainy opowieści i wyobraźni. Ożywili słowa bajek, a ich bohaterowie stanęli przed nami i mogliśmy obserwować ich przygody. Czy wiecie, co mówi wrona, kiedy kracze: kra, kra? My już wiemy: czytaj, czytaj! Ptaszki mają swoje własne księgi, są to liście, z których umieją czytać tylko ptaki i malutkie dzieci, które mama karmi piersią. Jeśli znajdziecie jakiś liść podczas jesiennego spaceru, przyjrzyjcie mu się dokładnie i zobaczcie, jaka historia jest na nim zapisana

Cały czas odbywała się wymiana na linii opowiadacze - słuchacze. Wytworzyła się wspólnota, jakiej nie doświadczamy w codziennym życiu. Artyści wciągnęli dzieci w narracje, które z biernych widzów zamieniły się we współtwórców opowieści.

Opowiadaczka, Beata Frankowska, pokazywała dzieciom plansze z dziwnymi znakami. Jak się dowiedzieliśmy pochodzą one z alfabetu hebrajskiego. Każda litera stanowiła początek opowieści, ale zanim historia się rozpoczęła dzieci przyglądały się im i mówiły z czym im się kojarzą kształty znaków. Odpowiedzi były przeróżne, jeden znak budził wiele skojarzeń, np. stół i basen,inne litery to drzewa, gałęzie, statek z żaglem, albo parowiec, talerz i łyżka, krzesło i wiele, wiele innych. Utworzyły prawdziwą studnię opowieści. 

Tymiankowi najbardziej spodobała się bajka o feniksie, który wykluwał się z jaja i stawał się olbrzymim ptakiem, większym nawet niż słoń. Kiedy był już tak wielki, że większy nie mógł się stać, zaczął powoli maleć, kurczyć się, by stać się drobnym niczym okruszek i spłonąć. Jeśli chcecie wiedzieć, jaki skarby skrywa popiół po feniksie, albo poznać talmudycznego ptaka Bar Juchne, koniecznie wybierzcie się na Jak ptaszki studiowały Torę (niestety już nie w ramach festiwalu).

Ale na tym nie koniec aktywności dzieci. Podczas przypowieści o arce i zwierzętach, które chciały się nie niej schronić, Jarek Kaczmarek zaprosił na scenę słuchaczy, którzy współopowiadali fragment historii. 

Nauczyliśmy się też piosenki, która stanowiła refren pomiędzy bajkami. Towarzyszyła nam muzyka akordeonu (Robert Lipka) oraz gitary (Jarek Kaczmarek). Wyszliśmy z tej ptasiej krainy opowieści całkiem rozśpiewani. 

Potem nie było już tak kolorowo, akurat jak wysiedliśmy z autobusu rozpętała się straszliwa ulewa, a wiatr targał parasolkę na wszystkie możliwe strony. Mniej więcej po trzydziestu sekundach tego uroczego spaceru byliśmy mokrzy od stóp do głów. Gdy udało nam się dotrzeć do domu, kapało z nas, jakbyśmy właśnie wykąpali się w pobliskim jeziorku. Tymianek zażyczył sobie moczenie nóg w gorącej wodzie. A na rozgrzewkę od wewnątrz zrobiłam napój imbirowy (imbir + cytryna + miód). Mam nadzieję, że nie przypałęta się do nas żadne choróbsko. 

Festiwal trwa do niedzieli (22 listopada) jeszcze macie okazje posłuchać niesamowitych opowieści, zajrzyjcie na stronę festiwalu TU

środa, 11 listopada 2015

Baśniowy świat Elsy Beskow / Przygody z książką 3

Dziś w ramach Przygód z książką chciałabym Wam przedstawić autorkę i ilustratorkę, która jest bliska mojemu sercu. Przed Państwem Elsa Beskow! Jej książki oczarowały zarówno mnie jak i Tymianka na długie miesiące. Niestety w Polsce nie jest zbyt popularna, nakładem Wydawnictwa Zakamarki ukazały się jedynie dwie pozycje z około 40, które napisała. Beskow oczarowuje czytelnika przepięknymi ilustracjami oraz niesamowitymi historiami.


W opowieściach Beskow dwa światy: realny i baśniowy przeplatają się i przenikają, a czasem toczą się równolegle. Ważnym bohaterem jej książek jest przyroda. Ponoć już jako mała dziewczyna spędzała kilka godzin dziennie rysując drzewa i kwiaty. Niezależność dzieci oraz relacje między dziećmi, a dorosłymi są głównymi tematami jej opowieści.

Słoneczne jajo 
Jak wiele zamieszania może wprowadzić do życia leśnych elfów i zwierząt zwykła pomarańcza. Czy z tej złocistej kuli wykluje się malutkie słoneczko? Co będzie, jak spali cały las? A może to jednak jest wielka beczka soku?

 Uwielbiam ilustrację powyżej i jej subtelny dowcip, napis na niej głosi: Restauracja u Wesołej Żaby. Uwaga! Gościom nie wolno zjadać się nawzajem. :))







Zimowa wyprawa Ollego to historia chłopca, który z utęsknieniem wyczekuje pierwszego śniegu. Może wtedy założyć swoje nowe narty i wyruszyć na cały dzień do lasu. A w lesie czeka na niego baśniowy świat. Spotyka  tam Wuja Szrona, który zaprasza go na dwór Króla Zimy. Chłopiec obserwuje, jak przygotowywane są gwiazdkowe prezenty i bawi się z dziećmi
Kiedy czytaliśmy tą książkę namiętnie, jeździliśmy do przedszkola dość daleko i zawsze braliśmy coś do czytania. Pamiętam, jak siedzieliśmy na peronie w metrze, żeby dokończyć. Wtedy jakaś pani zajrzała mi przez ramię i zapytała, gdzie można kupić książkę z takimi pięknymi ilustracjami dla dzieci:) 




Tymianek wyrósł już dawno z tych książeczek, czasem zajrzy do nich z sentymentu, a ja czekam na moment aż Perełkiś dorośnie i znów przeniesiemy się w ten magiczny świat pełen baśniowych stworzonek. Z Tymiankiem czytaliśmy te książeczki wiele, wiele razy,czasem nawet kilka razy dziennie. 
Trochę mi żal, że tylko dwie książki tej niesamowitej autorki dostępne są na naszym rynku. Na zeszłorocznych Targach Książki pytałam przedstawicieli wydawnictwa, czy planują  wydanie kolejnych, ale dowiedziałam się, że na razie się nie zapowiada. A szkoda! 

Jeszcze kilka słów o samej autorce.  
Źródło

Elsa Beskow (1874-1953) urodziła się w Sztokholmie. Uwielbiała baśnie, podobno jeszcze zanim nauczyła się dobrze mówić, wymyślała pierwsze historyjki. Gdy miała 15 lat zmarł jej ojciec, wtedy matka z szóstką dzieci przeniosła się do siostry i brata. Wychowywała się w domu, w którym centralne miejsce zajmowały literatura, muzyka, sztuka, a także idee wspierające ruch kobiet. Jej ciotka i wuj prowadzili szkołę, w której dzieci uczyły się poprzez gry, zabawę i radość, najważniejsze było, aby uczniowie rozumieli czego się uczą. Swego przyszłego męża Nathaniela poznała na studiach, pozowała do jego obrazów. Ukończyła edukację artystyczną na University College of Arts, Crafts and Design. Nathaniel zdecydował się zmienić kierunek studiów i skończył teologię. Jako, że jego praca nie przynosiła wystarczających dochodów, to ona była główną żywicielką rodziny. Wydawała jedną książkę dla dzieci rocznie. Elsa i Nathaniel mieli sześciu synów, którzy to pozowali matce do ilustracji - nieraz ubrani w dziewczęce ciuszki, choć wcale im się to nie podobało. Najmłodszy syn zginał tragicznie tuż przed swoimi ósmymi urodzinami w wypadku podczas jazdy na łyżwach. Bardzo to przeżyła. Tworzyła przez całe życie. Ostatnią książkę wydała w wieku 78 lat, zmarła rok później na raka. 

Słoneczne jajo
Tekst i ilustracje: Elsa Beskow
Tłumaczenie: Katarzyna Skalska
Wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2010
28 s.
wiek: 3+

Zimowa wyprawa Ollego 
Tekst i ilustracje: Elsa Beskow 
Tłumaczenie: Katarzyna Skalska
Wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2011
32 s.
wiek: 3+